środa, 25 grudnia 2013

Bret Easton Ellis "Americn Psycho"

Do lektury „American Psycho” zasiadłam będąc już wielką fanką ekranizacji tej powieści. Pewnego dnia obudziłam się z myślą, że muszę tę książkę mieć i tak też się stało – pognałam czym prędzej do księgarni. Na recenzję tej książki przyszło Wam długo czekać, bo po dwukrotnej jej lekturze musiałam ją dobrze przetrawić i zastanowić się, o czym właściwie chcę pisać? Czy jest jeszcze ktoś, kto nie zna tej historii? Trudno mi w to było uwierzyć, ale wywiad środowiskowy pokazał, że jednak są na tym świecie ludzie, którzy z „American Psycho” styczności nie mieli. 


Jak zauważają znawcy i badacze literatury, „American Psycho” nie jest powieścią, która w sposób klasyczny mieści się w ramach gatunkowych kryminału. Jak wiele utworów, które uważane są za jego klasyki, daleko wychodzi ona poza wytyczne, które na przestrzeni lat gatunek ten wypracował. Mamy do czynienia z kilkoma elementami, które w większości kryminałów się pojawiają – mordercą, ofiarami, oficerem policji, który dąży do rozwiązania sprawy zabójstwa. Historię poznajemy jednak z odmiennej niż do tej pory perspektywy, bowiem z punktu widzenia samego mordercy, w tym przypadku Patrica Batemana. Pomimo tego, że powieść ukazała się na początku lat 90-tych, a jej akcja dzieje się jeszcze w latach 80-tych, jest on niezwykle trafną zapowiedzią tego, co właśnie w następnej dekadzie miało nastąpić, czyli wielkiego rozprzestrzenienia się kultu młodości, sukcesu i piękna, który znalazł swoje ujście w subkulturze yuppie. Bateman jest jej typowym przedstawicielem – ma niespełna trzydzieści lat, zajmuje wysokie stanowisko, niemalże sam jest sobie szefem, posiada świetne ciało, o które umie zadbać i wie, jak ono działa na kobiety i innych mężczyzn, ale w szczególności on sam jest dla niego pełen podziwu. Patric Bateman obraca się w kręgach młodej, nowojorskiej śmietanki towarzyskiej, o której jednak ciężko jest powiedzieć coś dobrego. To zbiorowisko bogaczy, którzy z przynależnością do klasy wyższej zwyczajnie sobie nie radzą i są galerią najróżniejszych chorób cywilizacyjnych: depresji, narkomanii, alkoholizmu i narcyzmu. Bateman jest przedstawicielem ostatniej grupy, chociaż od narkotyków również nie stroni. Najważniejszą cechą Batemana jest jednak jego wyzuta z poczucia winy osobowość, kompletnie i idealnie psychopatyczna, co z resztą jest dla Patrica kolejnym powodem do dumy. Przede wszystkim jednak jest on pod wielkim wrażeniem swoich morderczych zdolności oraz tego w jaki sposób potrafi je wykorzystać.

Znakomita część powieści, która oparta jest na narracji Batemana, pokazuje nam to, co myśli, bo przecież nie czuje, osoba, która posiada mordercze skłonności, jest ponad przeciętnie inteligentna, zna swoją wartość oraz zna niską wartość innych ludzi. Bateman doskonale kryje się przed innymi ludźmi i nie pozwala im, przynajmniej wtedy, gdy nie ma zamiaru ich zabić, swojej prawdziwej twarzy. Nie stara się jednak udawać przed sobą i nie wmawia sobie, że jest dobrym człowiekiem, który tylko nocami czasem zamienia się w bestię. On jest bestią i przyjmuje to bez najmniejszego zawahania i prawdopodobnie to czyni go lepszym, o ile można użyć takiego słowa, od innych. Wiele rozmów z ludźmi prowadzi podwójnie – w rzeczywistości oraz w swoich myślach, które możemy poznać i zrozumieć tok myślenia pozbawionego uczuć, skłonnego do zabicia każdej osoby socjopaty. Bateman jest bardzo dobrym przykładem na to, co w rzeczywistości reprezentuje sobą wielu psychopatycznych morderców: potrafi swoją ułomność przekształcić w zaletę, dzięki której osiąga szczyt i prowadzi udane życie.
Ustabilizowane i pełne luksusów życie Batemana zostaje zaburzone, kiedy dopuszcza się on morderstwa i niezbyt dokładnie zaciera za sobą ślady. Ściąga w ten sposób na siebie uwagę śledczych, w szczególności jednego, który gotowy jest zrobić wszystko, byle tylko dowieść winy Batemana. Dla Patrica, który lubi, gdy wszystko jest dopięte na ostatni guzik a jego życie toczy się dokładnie tak, jak nakazuje rozkład dnia w kalendarzu, konieczność stawienia czoła demonom rzeczywistości okazuje się niezwykle trudna.

Szczególnie dwie rzeczy zawsze przyciągają moją uwagę, gdy sięgam po „American Psycho”. Przede wszystkim chodzi mi o wspomniane wewnętrzne dialogi, jakie Bateman prowadzi ze swoimi rozmówcami i plany jakie w związku z nimi snuje. Ten człowiek ma gotowy plan zabicia każdej osoby, jaka staje mu na drodze, zanim zdąży zamienić z nią jedno słowo. A pomysłów ma wiele i w bardzo sugestywny sposób potrafi o nich opowiadać. Druga rzecz, która mnie fascynuje to sposób ukazania ludzkich  rozmów. Prawdziwy, zimny i pełen niedomówień oraz domysłów. Taki, z jakim mamy do czynienia na co dzień. Rozmowy bohaterów również ni dotyczą tak błahych i nienaturalnych tematów, z jakimi możemy się spotkać w wielu powieściach. W tej powieści jak najbardziej znajduje się miejsce na czcze przechwałki, niczym nie skrępowane rozmowy o kobietach, wybujałe narkotykowe i alkoholowe fantazje.

Nie można się również nie zatrzymać przy zagadnieniu sposobu ukazania przez Ellisa młodej klasy karierowiczów amerykańskich. Do dziś można się spotkać ze stwierdzeniami, że autorowi chodziło o ukazanie przerysowanych cech i wyśmianie tej klasy, doprowadzenie do jej ośmieszenia. Moim zdaniem mamy jednak do czynienia z bardzo realnym przedstawieniem klasy, która w oczach wielu miała uchodzić za przyszłość narodu i synonim sukcesu, a tak naprawdę stanowiła jedynie zbiorowisko przekłamania, narcyzmu i braku poszanowania cudzych interesów.

Chciałabym się jeszcze na chwilę zatrzymać przy kwestii ekranizacji „American Psycho”. Jak już powiedziałam, znałam ją na długo przed tym, jak przeczytałam powieść. Do dzisiaj nie jestem w stanie sobie wyobrazić lepszego odtwórcy głównej roli, czyli Patrica Batemana. W filmie w postać tę wcielił się Christian Bale, który znany jest z tego, że do każdej roli przygotowuje się z należnym pietyzmem i jest w stanie wiele poświęcić, byle tylko odegrać ją najlepiej jak potrafi. Miało to miejsce nie tylko w „American Psycho”, ale również w niezapomnianym „Mechaniku”, czy chociażby „Batmanie”.  Warto jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że zbieżność nazwiska głównego bohatera „American Psycho”, Batmana, z bohaterem komiksów – Batmanem nie jest przypadkowa. Obaj bohaterowie bowiem w dzień wydają się być zwykłymi obywatelami, tak naprawdę normalność jest maską, pod którą kryją oni swoje prawdziwe oblicze. Batman jest supebohaterem, który ratuje miasto z opresji, Bateman działa z pobudek o wiele mniej szlachetnych, jednak nocami również zmienia się nie do poznania. Najpierw był komiksowy Batman, potem książkowy Bateman. Później przyszedł czas na Christiana bale’a w roli Batemana, aby kilka lat później ten sam aktor zagrał Batmana.

Na koniec powiem, że „American Psycho” to jedna z moich ulubionych powieści kryminalnych, która doskonale pokazuje to, że im powieść bardziej oddala się od ram gatunkowych kryminału, tym bardziej zapada mi w pamięć.

Sylwia Tomasik

2 komentarze:

  1. Już kilka razy miałam tą książkę w rękach, ale nigdy jej w końcu nie kupiłam. Po Twojej recenzji będę musiała zmienić ten stan rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmień, zmień, bo warto :) A tak swoją drogą, o czym zapomniałam wspomnieć w poprzedniej recenzji, nawiązania do "American Psycho" w kwestii kreacji postaci są widoczne (nie wiem, czy w sposób zamierzony, czy nie) w "Kostce" Korsaj.

      Usuń