środa, 5 lutego 2014

Erik Larson "Diabeł w Białym Mieście"

Kolumbijska Wystawa Światowa odbyła się w 1893 roku w Chicago. Było to wielkie przedsięwzięcie, które kosztowało całe miasto wiele wysiłków, pieniędzy, nerwów, a także ludzkich istnień. Na potrzeby wystawy niemalże zbudowano nowe miasto w granicach starego. Park wystawowy nosił nazwę „Białego Miasta” i przyciągnął na teren Chicago setki tysięcy ludzi spragnionych mocnych wrażeń. Niemniej wrażeń i doznań poszukiwał młody lekarz Henry H. Holmes, który osiedlił się w mieście na kilka lat przez Wystawą Światową i postanowił uczynić z niej pożytek również dla siebie, chociaż bezpośrednio z wystawą nie miał żadnego związku, w przeciwieństwie do Daniela Hudsona Burnhama, który piastował stanowisko dyrektora robót wystawy. Obie te postaci związały swoje życie z wystawą, obie to niesamowite osobowości, których przedstawienia podjął się Erik Larson.

Książkę „Diabeł w Białym Mieście” kupiłam przede wszystkim w związku z samym Diabłem. Niejednokrotnie już o nim słyszałam i przyznać muszę, że Holmes zapisał się w mojej pamięci, jako zbrodniarz inny niż wszyscy, o których do tej pory słyszałam. Ponad to od kiedy tylko usłyszałam o tym, że tytuł ten ma zostać zekranizowany, do tego z Leonardo diCaprio w roli głównej, który w rolach osadzonych w czasach wiktoriańskich jest rewelacyjny, postanowiłam dotrzeć zarówno do książki, jak i do filmu. Niestety, druga opcja jest nieco utrudniona, nie wiadomo, kiedy można się będzie tej produkcji spodziewać. Jeśli chodzi o książkę, to spodziewałam się historii Henry’ego H. Holmesa, ale nie tylko to zostało ofiarowane czytelnikom przez Larsona.