Wiedziona chęcią zapoznania się z poprzednimi pracami Katarzyny Bondy zanim pochłonę doszczętnie (albo on mnie pochłonie) "Pochłaniacz", natrafiłam na "Zbrodnię niedoskonałą". Odkąd w bibliotece pojawiły się książki Bondy, były przez cały czas niedostępne, ale miałam szczęście. Katalog wyświetlił błogosławione "DOSTĘPNA", więc ubrałam buty i pognałam (na szczęście do WBP mam 15 minut spacerem). Nasłuchałam się ostatnio o profilerach trochę, trochę też już z "Pochłaniacza" wyłuskałam i niezmiernie cieszyłam się, że właśnie "Zbrodnia niedoskonała" wróciła na półkę, bo bardzo chciałam się zapoznać z prawdziwymi historiami z życia profilera.
Pierwsze wrażenie, jak mnie nawiedziło po przeczytaniu książki: Sherlock Holmes się może przy Bogdanie Lachu schować! Niby wiem, że Holmes się w swojej pracy tak naprawdę nie posługiwał dedukcją (czego dowodził już Umberto Eco) i po prawdzie nie jestem pewna, jak nazwać te działania, które wprowadza w życie Lach, ale jestem pewna tego, że Holmes z całą tą swoją wspaniałością to tak naprawdę cienki Bolek. Lachowi nie dorasta do pięt!