piątek, 4 listopada 2016

Anatomia Literackich Zbrodni 12. Dlaczego retro nie idzie do lamusa?

Pomysł wzięcia na warsztat kryminałów retro chodził za mną już od dawna. Niestety, nie posiadam wielkiego doświadczenia w odbiorze polskich powieści tego gatunku – chyba ciągle do niego dorastam i jak do tej pory jedynym autorem, który naprawdę mnie porwał, był Marcin Wroński. Do innych autorów miałam wiele podejść, mniej lub bardziej udanych, ale ostatecznie nie udało mi się z żadnym z nich związać na dłużej. Mimo wszystko uważam, że warto o kryminale retro nie tylko rozmawiać, ale też tworzyć go i czytać.
Zacznijmy od tego, co mieści się pod pojęciem kryminału retro. Terminu retro używa się najczęściej w odniesieniu do tych wytworów kultury, które pochodzą z czasów współczesnych, ale do złudzenia przypominają coś, co istniało już w przeszłości. W przypadku retro kryminałów nie będzie jednak chodziło o to, że są one współczesnymi powieściami pisanymi w taki sposób, w jaki robiło się w to w przeszłości – wszystko jedno – dwie, pięć czy dziesięć dekad temu. Oznacza to, że powieść retro nie jest niczym nienowoczesnym, bowiem w pojęciu tym w ogóle nie chodzi o żadne staromodne formy prozatorskie. W takim razie co jest kluczem do wyjaśnia tego powieściowego retro? Nic innego jak czas akcji, w jakim dzieją się wspomniane powieści. Jaki to czas? Oczywiście przeszły i nie ma tutaj znaczenia, czy chodzi o czasy dwa tysiące lat przed naszą erą, czy też nie tak znowu odległe lata po drugiej wojnie światowej. Chodzi wyłącznie o to, aby dało się czas akcji powieści w sposób wyraźny przypisać do jakiegoś przedziału w historii ludzkości czy jakiegoś państwa, okresu, który już się skończył, nawet jeśli chodzi o całkiem niedawną historię – w Polsce na przykład z powodzeniem tworzone są kryminały retro, których akcja rozgrywa się w PRL, czego przykładem jest chociażby proza Ryszarda Ćwirleja.
Praktyka pokazuje jednak, że polscy autorzy upatrzyli sobie w szczególności jeden okres w historii narodu, mianowicie dwudziestolecie międzywojenne. Powieści kryminalnych, których wydarzenia dzieją się właśnie w okolicach lat 1918-1939, nie dałoby się już prawdopodobnie zliczyć. Nazwiska można tutaj mnożyć, najważniejsze z nich to jednak wspomniany już Marcin Wroński czy Ryszard Ćwierlej, Marek Krajewski (zwany ojcem polskiego kryminału retro) czy Nadia Szagdaj lub Krzysztof Beśka. Wielu autorów ma też na koncie nie serię retro, ale tylko skok w bok, małą zdradę poczynioną na dotychczasowym dorobku pisarskim.
Interesują mnie przede wszystkim dwie kwestie: dlaczego autorzy sięgają do przeszłości w poszukiwaniu pomysłu na kryminał oraz dlaczego czytelnicy chcą czytać tego rodzaju literaturę? Zacznijmy od pierwszego pytania. Nie ulega wątpliwości, że napisanie kryminału retro do łatwych zadań nie należy. Nie chcę się licytować, ale moim zdaniem to o wiele trudniejsze niż napisanie powieści osadzonej w czasach współczesnych. Nie zamierzam też umniejszać trudów przygotowania się do pracy pisarzy tworzących historie, których akcja dzieje się w teraźniejszości, ponieważ wiem, że oni również wiele uwagi poświęcają przygotowaniom – jak chociażby Katarzyna Bonda, która udowadnia, że dobra dokumentacja to podstawa. Jeśli chodzi jednak o otaczającą nas rzeczywistość, to łatwiej jest zdobyć na jej temat informacje – wiadomo gdzie szukać, do kogo się zgłosić, wiele miejsc i rzeczy można dotknąć, porozmawiać z ludźmi, przyglądnąć się ich pracy. Pisarz, który decyduje się na grzebanie w przeszłości, nie ma tak lekko. Może zasięgnąć porady historyków, skorzystać z dostępnej literatury, odwiedzić muzea, archiwa, interesujące go miejsca, ale nie będzie w stanie w sposób bezpośredni dotknąć tego wszystkiego, co chciałby opisać. Jego praca napotyka więc dwie podstawowe trudności: skąd czerpać wiedzę o przeszłości i jak przedstawić swoją historię w taki sposób, aby była ona dla czytelnika wiarygodna, wolna od pomyłek i przeinaczeń historii, tak plastyczna, by czytelnik nie czuł się zagubiony w nowej rzeczywistości. Przedstawiony świat musi był pełen szczegółów, spójny, wyrazisty, ponieważ jeśli pisarz pozwoli sobie na jego przedstawienie po łebkach, bez odpowiedniego przygotowania, bazując tylko na wyrywkowych informacjach, sprawi, że historia nie będzie wiarygodna, a czytelnik poczuje w najlepszym wypadku tylko niedostatek, o wiele bardziej prawdopodobne jest jednak, że poczuje się po prostu oszukany.
Dlaczego lubimy czytać powieści kryminalne, których akcja dzieje się w przeszłości? Dobre pytanie, jednak obawiam się, że znajdę na nie jednoznacznej odpowiedzi. Część czytelników na pewno daje się uwieść głównym bohaterom tych powieści – jak się okazuje najczęściej detektywom i policjantom, bo właśnie oni stanowią trzon wielu polskich retro historii. Praktyka pokazuje również, że autorzy, często właśnie poprzez wybór głównego bohatera, tworzą mieszankę, na którą składają się elementy retro oraz klasycznej powieści detektywistycznej. Może więc tęsknimy za starym dobry detektywem, takim jak Sherlock Holmes, Herkules Poirot, Jules Maigret czy Jane Marple? Jeśli jednak nie chodzi o detektywa, to może jednak o jego otoczenie. Dobrze skonstruowana powieść kryminalna retro potrafi, niemal dosłownie, przenieść czytelnika w odległy mu świat. Co ważne – odległy czasowo, bo nie zawsze terytorialnie. Cechą typową dla polskiego kryminału retro jest to, że pisany jest seriami, w których głównym miejscem akcji jest zazwyczaj jakieś znane, duże polskie miasto – Wrocław, Poznań, Kraków czy Warszawa. Miasto jest często w retro kryminałach nie tylko miejscem akcji, ale staje się wręcz zbiorowym bohaterem. To ono warunkuje wiele wydarzeń, wiele zachowań bohaterów. Najważniejsze jest jednak to, że chociaż przez lata się ono zmieniło, to jednak wciąż wiele ze wskazanych w powieściach miejsc istnieje do dziś – w takiej, czy innej formie. Powieści kryminalne retro są w Polsce tak popularne, że w niektórych miastach, jak na przykład we Wrocławiu, w którym rozgrywa się akcja wielu książek Marka Krajewskiego, organizuje się wycieczki śladami literackich historii i bohaterów.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia – minione czasy wydają nam się magiczne, niosą ze sobą powiew świeżości, co wydaje się być paradoksalne – zanurzamy się przecież w przeszłości! Retro zagadki fascynują, bo pokazują nam, że nie ma na tym świecie nic nowego w tematyce zbrodni i kryminału. Zmieniają się metody, motywy wciąż pozostają te same, zupełnie jak wewnętrzne rozterki ludzi, którzy stanowią przecież trzon każdej kryminalnej powieści retro. Czy można zatem przyjąć, że to właśnie ponadczasowy charakter zbrodni sprawia, że dajemy się porwać kryminałom retro?

Sylwia Tomasik

Tekst ukazał się pierwotnie w serwisie Bookeriada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz