Dzisiaj przyszła pora na recenzję, na którą nawet ja sama czekałam z niecierpliwością. Wiem też, że Wy również chcieliście poznać moją opinię o tej książce, dlatego ona idzie na pierwszy ogień z całego zaprezentowanego ostatnio stosiku.
Do każdej powieści kryminalnej, która jest napisana przez kobietę podchodzę z ogromnym dystansem. Setki przeczytanych powieści, które mieszczą się w tym schemacie nauczyły mnie, że aby kobieta napisała dobry kryminał, to naprawdę musi mieć ona talent. Chęci i warsztat nie wystarczą, jeśli nie ma się drygu do fabuły. Dość ma niespełnionych agentek FBI, które stają na głowie, aby tylko udowodnić swoim przełożonym, że nie są śledczymi gorszymi niż mężczyźni. Z całym szacunkiem dla pań policjantek – ale ile można czytać o jedynej kobiecie w wydziale od dekad? Ilekroć sięgnę po kryminał z tym wątkiem, to czytam na okładce „nowe spojrzenie”, „powieść przeciwko mężczyznom”, „nowatorski pomysł” albo „czy pani detektyw zdobędzie szacunek współpracowników?”. Jeśli jest to motyw tak częsty, to nie można mówić, że jest nowatorski. Poza tym wyznaję zasadę, że kobiety (oczywiście z wyłączeniem pewnych wyjątków) do niektórych zawodów się nie nadają. Dlatego wolę czytać o mężczyznach, którzy nie muszą w czasie ścigania przestępcy zawracać sobie głowy swoją pozycją w wydziale. Tyle słowem wstępu. Czas przejść do „Kostki”.
Zasugerowałam, że kobiety nie nadają się na pisarki kryminałów. Ale napisałam też, że pewne wyjątki mogą wykonywać zawody w mojej ocenie słusznie zarezerwowane dla mężczyzn. Wyjątek pojawił się tym razem w związku z Izą Korsaj, która kryminały pisać powinna i na szczęście to robi. Sama nie wiem, kto miał więcej szczęścia – Korsaj, czy my, że znalazł się wydawca, który potrafi wyłowić prawdziwą perełkę? Tak czy inaczej pozostaje z utęsknieniem oczekiwać kolejnych powieści, bo „Kostka” potrafi podsycić apetyt na dobrą prozę.
Głównym bohaterem powieści jest... no właśnie, kto? Doktor Marvin Cross? Gdyby mógł, pewnie powiedziałby, że on nie ma w tej powieści większego znaczenia, bo chociaż zna swoją wartość, to nie zależy mu na rozgłosie, ale na umiejętnym wykorzystaniu jego umiejętności, niewątpliwego intelektu i przenikliwości. Myślę, że lepiej będzie powiedzieć, że Cross jest głównym sprawcą wątku przewodniego, czyli Naprawy. Jak na chirurga przystało, Marvin posiada dar ratowania i naprawiania ludzkiego życia, ale lata rutyny sprawiają, że przestaje dawać mu to satysfakcję. Poszukuje nowych dróg realizacji swoich potrzeb, co jest trudne, zwłaszcza w przypadku osobowości skrajnie dyssocjalnej.
Niejednokrotnie zadawałam sobie pytanie o źródła wiedzy na temat socjopatów, którymi dysponują pisarze. Lata temu wydawało mi się, że skoro pisarze są w stanie wymyślić, opisać, ubrać w futro realizmu historie o psychopatach, to sami muszą mieć coś z głowami. Czas minął, trochę rzeczy przeczytałam i przemyślałam i dzisiaj już wiem, że pisarze są po prostu doskonałymi obserwatorami. Jeśli statystyki wskazują, że około cztery procent społeczeństw wykazuje zaburzenia osobowości o charakterze dyssocjalnym, to znaczy, że wystarczy się dobrze rozejrzeć, bo czterech na stu naszych znajomych na co dzień boryka się z trudami tego schorzenia psychicznego. Iza Korsaj jest zatem nie tylko bardzo dobrą autorką, ale też obserwatorką i komentatorką świata. Pewnych rzeczy nie da się wymyślić, trzeba je albo przeżyć, albo poświęcić na badania mnóstwo czasu. „Kostka” jest dowodem na to, że autorka poświęciła tej powieści wiele czasu i z powagą podeszła do jej opracowania. Bez względu na to, z jakim gatunkiem mamy do czynienia, starannie przygotowana fabuła i mocno scharakteryzowani bohaterowie świadczą o wysokiej wrażliwości i dojrzałości pisarskiej.
„Kostka” to powieść o Naprawie. Poszukiwaniu swojej drogi, ucieczki przed samym sobą, przed wspomnieniami, prawdą i tym wszystkim, co na co dzień spędza nam sen z powiek i nie pozwala żyć tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Trudno powiedzieć, by Marvin nie był postacią negatywną. Jego osobowość jeszcze o tym nie przesądza, ale czyny jakich dokonuje w związku z tą osobowością owszem. I on o tym wie, ale woli myśleć o sobie w kategoriach zbawiciela. Zbawiciela, którego potrzebuje większość z nas, bo mydlimy sobie oczy kłamstwami na temat naszego trudnego położenia tak naprawdę bojąc się po prostu stanąć prosto i wziąć na siebie odpowiedzialność życia i naszych czynów. Nikt nie jest znawcą życia, nikt nie zna recepty na godną egzystencję. Marvin zna drogę do tej recepty i chce ją wskazać tym, którzy jej potrzebują i, przede wszystkim, zasługują na nią. Lepiej jednak, abyśmy Marvina i nikogo mu podobnego nie spotkali. Naprawa jest bolesna, brutalna, nie ma odwrotu, gdy się ją rozpocznie.
Poprowadzenie narracji z perspektywy złoczyńcy jest zabiegiem odważnym i niezbyt często spotykanym w dzisiejszej literaturze, która zazwyczaj zamęcza nas widokami na sprawę ze strony policjanta lub detektywa, który próbuje ją rozwiązać. Można śmiało powiedzieć, że o prowadzeniu śledztwa napisano już wszystko. Ile zaś napisano o psychice sprawcy? Raczej niewiele, ale Korsaj na szczęście w umiejętny sposób łata tę lukę. Trudno jest wręcz uwierzyć, że mamy w jej przypadku do czynienia z powieściowym debiutem. Myślę, że przed Korsaj i jej prozą jeszcze wiele sukcesów. Jest jedną z tych autorek, o których można powiedzieć, że powinna urodzić się poza granicami naszego kraju, gdzieś, gdzie miałaby szansę stać się autorką sławną na arenie międzynarodowej. Ale, nie bądźmy tacy pesymistyczni, może właśnie „Kostka” i kolejne powieści Izy Korsaj urzeczywistnią marzenia pisarzy o należnym aplauzie. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak właśnie sukcesów życzyć autorce a sobie, bo jakże by inaczej, więcej takich powieści i takich pisarzy.
Być może wydaje się Wam, że zbyt mało miejsca poświęciłam treści książki, ale nie chcę jej zbytnio zdradzać, jak z resztą zawsze. Będziecie mieli ochotę, sami sprawdzicie, co tym razem wprawiło mnie w niekwestionowany zachwyt.
Sylwia Tomasik
Iza Korsaj: „Kostka”, Novae Res, Gdynia 2013
Sylwia Tomasik
Iza Korsaj: „Kostka”, Novae Res, Gdynia 2013
"Kostka" już na mnie czeka, a ja po Twojej recenzji jestem jej jeszcze bardziej ciekawa :) Zdecydowanie inna recenzja niż dotychczas czytałam na temat tej książki (mniej skupiająca się na fabule), ale świetnie podkreślająca walory autorki oraz samej powieści. Cieszę się, że wkrótce sama się z nią zapoznam :)
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoją opinię, jestem ciekawa, czy innym też się tak podoba.
UsuńRecenzja książki już dawno na moim blogu. :) Naprawdę cieszę się, iż miałam możliwość jej przeczytania oraz dlatego, iż weszła w moje posiadanie. ;]
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji się panoszyć po Twoim blogu, ale widzę, że ktoś tu również lubi kryminały :)
UsuńJa też, ja też! Ja też lubię kryminały, więc zapraszam do rozejrzenia się u mnie :)
UsuńKryminały pisane kobiecą ręką. Hm...Co do ostatnich: spodobały mi się powieści Saszy Hady - lekkie kryminały z nieprofesjonalistami w roli głównej :) Znakomity humor, rozwijanie fabuły, indywidua i obserwatorski zmysł. Również dobrze wspominam lekki kryminał Mejzy. Mam słabość do kryminałów z przymrużeniem oka. "Chęci i warsztat nie wystarczą, jeśli nie ma się drygu do fabuły" to samo można powiedzieć o facetach, więc aż tak kobiet bym nie dyskryminowała, aczkolwiek coś w tym jest, że kryminał napisany męską ręką wydaje się "pewniejszy".
I mnie oczarowała, i na moim blogu NIETYPOWE RECENZJE MARTY można przeczytać recenzję http://jarzebina22.blog.pl/2014/05/31/iza-korsaj-kostka-czesc-ii/
OdpowiedzUsuńI mnie urzekła swoje zdanie = nietypowa recenzję wyraziłam na http://jarzebina22.blog.pl/2014/05/31/iza-korsaj-kostka-czesc-ii/
OdpowiedzUsuń