środa, 20 listopada 2013

Iza Korsaj "Kostka"

Dzisiaj przyszła pora na recenzję, na którą nawet ja sama czekałam z niecierpliwością. Wiem też, że Wy również chcieliście poznać moją opinię o tej książce, dlatego ona idzie na pierwszy ogień z całego zaprezentowanego ostatnio stosiku.

Do każdej powieści kryminalnej, która jest napisana przez kobietę podchodzę z ogromnym dystansem. Setki przeczytanych powieści, które mieszczą się w tym schemacie nauczyły mnie, że aby kobieta napisała dobry kryminał, to naprawdę musi mieć ona talent. Chęci i warsztat nie wystarczą, jeśli nie ma się drygu do fabuły. Dość ma niespełnionych agentek FBI, które stają na głowie, aby tylko udowodnić swoim przełożonym, że nie są śledczymi gorszymi niż mężczyźni. Z całym szacunkiem dla pań policjantek – ale ile można czytać o jedynej kobiecie w wydziale od dekad? Ilekroć sięgnę po kryminał z tym wątkiem, to czytam na okładce „nowe spojrzenie”, „powieść przeciwko mężczyznom”, „nowatorski pomysł” albo „czy pani detektyw zdobędzie szacunek współpracowników?”. Jeśli jest to motyw tak częsty, to nie można mówić, że jest nowatorski. Poza tym wyznaję zasadę, że kobiety (oczywiście z wyłączeniem pewnych wyjątków) do niektórych zawodów się nie nadają. Dlatego wolę czytać o mężczyznach, którzy nie muszą w czasie ścigania przestępcy zawracać sobie głowy swoją pozycją w wydziale. Tyle słowem wstępu. Czas przejść do „Kostki”.

niedziela, 3 listopada 2013

Eugeniusz Iwanicki „Proces szatana?”


Na książkę, którą dzisiaj zaprezentuję, polowałam przez kilka tygodni, aż w końcu zdecydowałam się na jej lekturę w czytelni Biblioteki Jagiellońskiej. W innych bibliotekach była ona niemal bez przerwy wypożyczona, w księgarniach nie było co szukać, bo tytuł ma już trochę lat. Czułam jednak, że muszę się z treścią tej książki zapoznać, szczególnie w świetle zbliżających się wydarzeń. Nie będę się zagłębiać w rozważania polityczne, jednak nie ukrywam, że ciągnąca się od miesięcy debata na temat sposobów uchronienia społeczeństwa przed ewentualnymi skutkami wypuszczenia z więzień przestępców, którym w wyniku moratorium w sprawie kary śmierci, zastąpiono ją dwudziestopięcioletnią odsiadką w zakładach karnych, również i mnie zaniepokoiła. 

O problemie jest głośno, rozwiązań wciąż brakuje a społeczeństwo zastanawia się, czy planowane zamykanie wyżej wspomnianych przestępców do końca życia w zakładach psychiatrycznych jest zgodne z moralnością, wszak zbrodniarze ci swoje wyroki odsiedzieli a karanie dwa razy za to samo przestępstwo to znaczne nadużycie. Z drugiej strony społeczeństwo boi się, i nie można mieć mu tego za złe, tego, co może nastąpić, gdy na wolności pojawią się przestępcy, którzy jeszcze dzisiaj deklarują, że nie czują się zresocjalizowani. Dylemat jest znaczny i nie będę zajmować w tej sprawie żadnego stanowiska, bo nie będzie to miało żadnego wpływu na moją ocenę książki. Pragną jednak zaznaczyć, że to właśnie społeczna paranoja (być może słuszna) skłoniła mnie do odnalezienia książki Eugeniusza Iwanickiego „Proces szatana?”.