czwartek, 22 maja 2014

Katarzyna Bonda - spotkanie autorskie

Wczoraj miałam przyjemność uczestniczyć w stopkaniu autorskim z panią Katarzyną Bondą, która gościła w Krakowie w księgarni Matras z okazji wydania jej nowej powieści "Pochłaniacz". Ciężko jest mi dobrać słowa w taki sposób, abyście mi  nie mogli zarzucić wazeliny <śmiech>, ale muszę przyznać, że jestem pod wielkim wrażeniem atmosfery, jaką roztacza wokół siebie Bonda.

Spotkanie upłynęło pod znakiem tajemnic. Tajemnicy przyszłych części "Czterech żywiołów Saszy Załuskiej" (nawet jedna została zdradzona - jaka? Nie powiem Wam, bo co to by była za tajemnica?), tajemnicy warsztatu, tajemnicy wytrwałości i drogi do spełnienia marzeń. Prowadzenie spotkania przypadło w udziale Robertowi Ostaszewskiemu. Całe szczęście, że prowadzenie przypadło w udziale właśnie jemu, bo jako człowiek związany z kryminałami i dobrze zaznajomiony z pracą pisarską Bondy potrafił zadać takie pytania, na jakie czekają czytelnicy.

Katarzyna Bonda jest przede wszystkim autorką szczerą i prawdziwą. Niemalże półtorej godziny rozmowy z Ostaszewskim i z czytelnikami potwierdza również to, że jest szczerym i prawdziwym człowiekiem. Nie ściemnia o natchnieniu. Nie kłania się muzom. Jak przyznaje, do wszystkiego doszła sama i to, co ma zawdzięcza przede wszystkim wytrwałości i solidnej pracy. Dla mnie, czyli dla kogoś, kto poszukuje sposobu na realizację swoich zapędów grafomańskich, wszystkie jej rady są niezwykle cenne. Poza tym nie brzmią tak, jak większość zamieszczanych w podręcznikach pisania, ale wynikają z doświadczenia.

Dodam jeszcze, że kto nie widział Bondy na żywo, ten nie wie, jak się rozkręca, kiedy zaczyna mówić o swojej pracy. Nie chodzi nawet o dygresje, które pojawiają się w niemalże każdym rozpoczynanym przez nią wątku, ale o błysk, jaki pojawia się wtedy w jej oczach. Miała szczęście - oprócz talentu przypadło jej w udziale od natury tyle mądrości, aby umieć go rozwijać i kierować w dobrą stronę.

Przyznaję, że do tej pory czytałam tylko jedną książkę Bondy, czyli "Polskie morderczynie" i niewielkie fragmenty pozostałych książek. Jak wpadnie mi znowu w ręce, to na pewno zamieszczę recenzję "Morderczyń". Teraz mam na tapecie "Pochłaniacz", bo nie mogłam go sobie odmówić. Zbyt wiele dobrego o tej książce się mówi, zbyt wiele dobrych historii o warsztacie wypłynęło z ust Katarzyny Bondy, aby się z tą powieścią nie zapoznać.
Na zakończenie dodam, że nie pozwoliliśmy (czytelnicy) na zakończenie spotkania po godzinie. Przyszedł czas na pytania, była chwila na podpisywanie książek. Sierotowato, ale też się odważyłam, chwalę się zatem zdobyczą. Mam nadzieję, że przy następnej części autorka pojawi się znowu w Krakowie. Kilkadziesiąt stron, które zdążyłam pochłonąć z "Pochłaniacza" mówią mi, że po następną część też sięgnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz