James Bond, z którego można się pośmiać? Czy to możliwe? Pepetela udowadnia, że tak! Pokazuje również, że agent nie musi być niezłomnym przystojniakiem, aby zasługiwał na sympatię. Jeśli kiedykolwiek pomyśleliście, że Bond jest zbyt idealny, bohater Pepeteli jest stworzony dla Was. Panie i Panowie, pozwólcie, że przedstawię: przed Wami agent Jaime Bunda! Agent z krwi i kości. Taki, który nie może się przebić, taki, któremu sypie się życie prywatne. Taki, który nie otacza się wianuszkiem kobiet, a szczęścia szuka w codzienności, nie w sławie i heroizmie.
Na początek kilka słów wyjaśnienia. Pepetela jest uznanym pisarzem, który w swoich pracach ukazuje realia życia we współczesnej mu Angoli. Zaskoczeni? Ja byłam, bo nie spodziewałam się, że na naszym rynku wydawniczym, nakierowanym przede wszystkim na literaturę popularną wywodzącą się z kilku krajów, które można zliczyć na palcach jednej ręki. A tu taka niespodzianka, kryminał prosto z Angoli! Lektura powieści Pepeteli przyniosła mi wiele radości i pokazała świat, który jest mi całkowicie obcy. Dzisiaj wiem już, że chociaż dzieli nas czas i przestrzeń, to jednak Angolia jest bliska mojemu sercu. Spotkałam się z kilkoma nieprzychylnymi recenzjami tej książki. Że niby nudna i oderwana od rzeczywistości. Może i tak, oderwana od naszej rzeczywistości, ale ukazująca rzeczywistość angolską. I zapewniam, nudna nie jest.
Tajny agent Jaime Bunda uchodzi za największego nieudacznika na miejscowym komisariacie. Kiedy dostaje szansę wykazania się, nikt nie wierzy w jego sukces. Kłody pod nogami młodego policjanta piętrzą się, ten jednak wydaje się nie być szczególnie wrażliwy na nieuprzejmości ze strony kolegów. Idzie do przodu, bo tak trzeba. Bo jego wrodzona dociekliwość nie pozwala mu na obniżanie poziomu śledztwa tylko dlatego, że ktoś się naśmiewa z jego pokaźnych pośladków. Poza tym sprawa jest poważna, zamordowana została nastolatka. Bunda zaczyna zatem śledztwo i podchodzi do niego tak, jakby nie tylko chodziło o najważniejszą nastolatkę na świecie, ale też jakby on sam był największym detektywem, który dysponuje możliwościami, także finansowymi, o jakich nikomu w miejscowej policji się nie śniło. Do czego to może prowadzić? Oczywiście do coraz większych kłód pod nogami, ale i coraz większego uporu w drodze do rozwiązania zagadki. A ta, swoją drogą, okazuje się bardziej zagmatwana niż śniło się jakiemukolwiek detektywowi.
Książka ta to dziesiątki, jeśli nie setki zabawnych momentów. Ale nie tylko, bo pomiędzy nimi znalazło się miejsce na życiowe mądrości, a nawet na szokowanie czytelnika. Mądrości nie pojawiają się w sposób bezpośredni, ale przebijają spod warstwy fabularnej w postaci ciepła, jakie roztacza się wokół Bundy. Nie jest lubiany przez kolegów po fachu, nie grzeszy zgrabnością, ale potrafi poradzić sobie z nieprzychylnością losu i ludzi. Można więc powiedzieć, że znalazło się w powieści miejsce na treści pouczające, ale spokojnie, są dobrze zamaskowane. Kiedy jednak będziecie w sposób pobłażliwy się uśmiechać kiwając delikatnie głową na boki, wtedy możecie być pewni, że właśnie natrafiliście na próbkę pedagogicznych zdolności Pepeteli.
Sylwia Tomasik
Pepetela, Tajny agent Jaime Bunda, Warszawa 2010.
Recenzja ukazała się pierwotnie w serwisie Bookeriada.
Sylwia Tomasik
Pepetela, Tajny agent Jaime Bunda, Warszawa 2010.
Recenzja ukazała się pierwotnie w serwisie Bookeriada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz