piątek, 24 października 2014

Dominik W. Rettinger "Klasa"

Do lektury „Klasy” Dominika W. Rettingera zasiadłam pełna nadziei na książkę, która wyrwie mnie z butów. I co? No i teraz biegam na bosaka, gonię swój własny oddech, bo zgubiłam go starając się nadążyć za wartką akcją powieści, szukam spokoju, bo Rettingerowi udało się go u mnie zmącić na długi czas.

W przypadku powieści kryminalnej w Polsce mamy do czynienia z problemem nieumiejętności pisarzy w nadaniu swoim tekstom należnego gatunkowi realizmu. O wiele łatwiej udaje się ta sztuka tym, którzy tworzą kryminały retro, chociaż nie jest to regułą. Akcje osadzone w czasach nam współczesnych często są suche, nierzeczywiste, zaledwie nieliczna grupa autorów potrafi swoje pomysły przelać na papier w taki sposób, abyśmy się czuli jak przy oglądaniu filmu akcji czy relacji reporterskiej.


Ta sztuka udała się właśnie Rettingerowi w „Klasie”. Bohaterowie są mocno zarysowani, ale nie karykaturalni, rozmawiają ze sobą w sposób naturalny, nie żywcem wyjęty z powieści milicyjnych, którego echa wciąż pojawiają się w naszej literaturze. Jeśli chodzi zaś o fabułę, to muszę przyznać, że naprawdę mnie porwała. Akcja nie zwalania nawet na chwilę, autor nieubłaganie ora nami po polu wydarzeń, które sprawiają, że serce bije szybciej (kolokwializm jak najbardziej na miejscu, bo i sama powieść Rettingera jest stosunkowo brutalna, można powiedzieć, że bezwzględna, z drugiej strony nie wulgarna – chyba raczej rzeczywista, ale nie od tej strony, którą na co dzień obserwuje szary obywatel).

Co się tyczy fabuły, jak zawsze niewiele zdradzę. Ale jeśli opowieść zaczyna się od tego, że ktoś dostaje od bandziorów taki łomot, że woli zaryzykować utratę własnego życia w czasie ucieczki, to akcja musi się później potoczyć szybko. Nie może być inaczej jeżeli spokojny obywatel zostaje publicznie wciągnięty w gangsterską aferę, staje się właścicielem przedmiotu, który zagraża nie tylko jemu, ale całej jego rodzinie, ponieważ pewni ludzie nie przebierają w środkach, aby ten przedmiot odzyskać. Dysponują również szeroką gamą argumentów, które pomagają im w gromadzeniu informacji wartych niewyobrażalnie wielkie pieniądze.

„Klasa” dotyczy w znacznej mierze problemów, których obserwatorami jesteśmy na co dzień, ale na szczęście nie uczestnikami . Układy, układziki, wymuszenia, podsłuchy, korupcja i wszechobecna interesowność, brak współczucia i empatii – to wszystko znajduje się w powieści Rettingera. Są też oczywiście też ci, którzy z tym wszystkim muszą walczyć, nie zawsze z własnej woli, ale wciągnięci na siłę w wir wydarzeń. Ten, kto decyduje się na zaglądanie bandytom do talerza musi się liczyć z tym, że długo nie pożyje, a już na pewno nie w spokoju. Dominik W. Rettinger skonstruował swoją powieść w taki sposób, że czytelnik czuje się właśnie mimowolnie wcielonym do walki o sprawiedliwość szeregowcem, który nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, do jak wielkich przekrętów dochodzi u szczytów władz. Polecam, bo to kawał świetnej literatury sensacyjnej. Zarwana noc gwarantowana, niespokojne myśli też.

Sylwia Tomasik

Recenzja pierwotnie ukazała się w serwisie Bookeriada.

Źródło fotografii: Znak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz