Włoski kryminał, z którym nie rozstaję się od ostatniej recenzji, przybiera rozmaite oblicza. O ile poprzednim razem miałam do czynienia z powieścią na swój sposób subtelną i poniekąd historyczną, o tyle "Pole garncarza" daje nam rozrywkę w czystej postaci. Gwałtowną, potoczystą, bezlitosną, owianą w tajemniczą, mafijną nić.
Niedaleko Vigaty znalezione zostają zwłoki mężczyzny. Zwłoki, albo raczej ich poszczególne części, bo ciało zostało pokawałkowane (chociaż głównego bohatera akurat to słowo napawa niepokojem, bo niby dlaczego nie po prostu "poćwiartowane"?), zapakowano w worek i zakopano na tzw. polu garncarza. Sprawcy postarali się, aby identyfikacja nie była prosta. Z resztą, komisarz Montalbano, który prowadzi sprawę, szybko dochodzi do wniosku, że to mafijne porachunki, co gorsza, w starym stylu.
Komisarz, któremu trudno jest przyznać się do tego, że postarzał się już i nie ma tyle wigoru co kiedyś, staje na przeciw trudnej zagadce. Dodatkowo musi uporać się z przyjacielem, policjantem, który od jakiegoś czasu dziwnie się zachowuje doprowadzając do ciągłych sporów na komisariacie. Rozwiązanie zagadki jest bardzo blisko, ale czy komisarz je dostrzeże?
Przede wszystkim pragnę zwrócić uwagę na język, jakim napisana jest książka, a właściwie na jego zróżnicowanie, które daje się zauważyć w odniesieniu do poszczególnych postaci. Dlatego też wielkie brawa należą się tłumaczce (Monice Woźniak), której udało się zachować istniejącą rozbieżność pomiędzy stylem wypowiedzi bohaterów. Camilleri postarał się o to, aby czytelnik mógł na podstawie stylu wypowiedzi, nie zaś jej zawartości, czy informacji przekazywanych przez narratora, wyobrazić sobie poszczególnych policjantów i innych bohaterów nadając im w pewien sposób stereotypowe cechy. Wyraźnie zatem widziałam komisarza Motalbano, który w samotności prowadzi dialogi sam ze sobą, czy też Catorellę, który wypowiadał dziwacznie acz równocześnie prosto skonstruowane zdania, używając przy tym słów w odmianie typowej tylko jemu ("telefonił", "strachuje"). Kto może, kto ma do tego predyspozycje, używa języka wyżyn, ci mniej obdarzeni intelektualnie, popełniają rozmaite błędy i urozmaicenia językowe.
Uprzedzę, bo ktoś mógłby się poczuć oburzony, gdyby wcześniej o tym nie wiedział - Montalbano nie jest z plasteliny, nie daje się łatwo umodelować pod sytuację. Podobnie jak jego koledzy z pracy, inni policjanci. Nie jest też z drewna, dlatego odczuwa różne, niekiedy skrajne emocje. Tak samo jak inni policjanci w Vigacie (miasteczku fikcyjnym). Nie dziwi zatem fakt, że w tak stresującej pracy zdarza im się czasem powiedzieć o dwa słowa za dużo. Ale czy na pewno za dużo? Może i dosadnie, ale w sposób uzasadniony. Podobnie z resztą jak narrator, który nie owija w bawełnę i nie boi się powiedzieć, że komisarza po prostu coś wkur...o (wybaczcie autocenzurę). Zachowanie bohaterów, odważne, targane często emocjami, sprawiające, że mężczyźni są prawdziwymi macho, nie siuśmajtkami, przywodzi na myśl klasyczne kryminały amerykańskie. No i jeszcze jest kobieta. Uwodzicielska kobieta, a nawet dwie... A ich znaczenie dla fabuły jest tak samo ważne jak u Chandlera czy Gardnera.
Przyznaję, że bardzo spodobał mi się pomysł, w jaki autor nawiązał do jednej ze swoich poprzednich powieści. W "Polu garncarza" pojawia się bowiem "Zniknięcie Pato" i bardzo pomaga komisarzowi w rozwiązaniu prowadzonej przez niego sprawy. W jaki sposób? Tego zdradzić nie mogę.
"Pole garncarza" czyta się szybko, co wynika z niezwykłej potoczystości, tak całej akcji, jak i prowadzonych przez bohaterów dialogów. Książka nie pozwala się zatrzymać, czytelnik gna razem z nią. Nawet się nie spostrzegłam, kiedy minęły dwie czy trzy godziny, a ja dotarłam do ostatniej strony. Klimat Sycylii nadaje powieści słoneczny ton, na którym cieniem kładzie się działalność włoskiej mafii.
Sylwia Tomasik
Książka do nabycia tutaj.
Za przekazanie książki serdecznie dziękuję Oficynie Literackiej Noir sur Blanc!
Andrea Camilleri, "Pole garncarza", Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa 2014.
Bardzo,bardzo słabe tłumaczenie. Błędy i słaba narracja.
OdpowiedzUsuńNie dostrzegam tych błędów i słabości narracji, ale nie znam oryginału. Osobiście nie mam się do czego przyczepić.
Usuń