Tworzenie powieści kryminalnej może się wydawać czynnością prostą, nieskomplikowaną. Kto kiedykolwiek próbował taką powieść napisać, albo udało mu się to osiągnąć, wie, że jest to czynność niezwykle czasochłonna i wyczerpująca. Opowiem o pisaniu z własnej perspektywy. Czy mam kwalifikacje ku temu, by mówić o pisaniu? Tak, jeśli za kryterium doboru osoby właściwej do mówienia na ten temat będzie ilość porażek i godzin przemęczonym bez efektu nad kartką.
O tym, że będę pisać wiedziałam już w dzieciństwie. Zasypywałam się pudełkami pełnymi karteczek, notatek, krótkich form prozatorskich, ale też i poezji. Na jakim to wszystko stało poziomie można się domyślić. Młodzieńcza twórczość zawsze targana jest niespokojnymi emocjami. Nieprzemyślana, nagła, poszarpana emocjonalnymi wzlotami i upadkami. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będę chciała się związać z kryminałem, skłaniałam się bardziej ku fantastyce, bo ona pozwala na uwolnienie wyobraźni. W kryminale nie ma na to miejsca, niemniej zdarza mi się go czasem z fantastyką zdradzić. Powieść kryminalna zawróciła mi w głowie jako czytelnikowi, gdy miałam kilkanaście lat. O pisaniu jej pomyślałam tak naprawdę dopiero na studiach.
Od tego czasu minęło już trochę lat. Nie mogę powiedzieć, że nie udało mi się przez ten czas niczego stworzyć. Tak naprawdę nie udało mi się niczego stworzyć w całości. Rozkopałam kilka pomysłów, a właściwie siedem. Co rok prorok można by powiedzieć. Szkoda tylko, że ten prorok nie mówi, w jaki sposób dokończyć to, co się zaczęło. Dlatego też wciąż obecne jest w mojej głowie pytanie: jak napisać powieść kryminalną? Jako osoba początkująca, zbyt pewna siebie, głosząca patetyczne hasła wyimaginowanej wyższości swoich zdolności nad chęciami, mogę powiedzieć tak: powieść kryminalną jest napisać bardzo trudno.
Przede wszystkim ważna jest znajomość teorii i zasad, jakimi rządzi się gatunek. I nie mówię tutaj o przytaczanych już przeze mnie w jednym z poprzednich artykułów zasad według Chandlera czy Knoxa, ale o zasadach na zdrowy chłopski rozum. Zasadach, o których wspominają współcześni twórcy, którzy wiedzą już, co zrobić, aby swoje pomysły przekształcić w naprawdę dobre książki. Jakie to zasady? Wszystkie te, które najtrudniej jest wprowadzić w życie, czyli rzetelna analiza faktów dotyczących poszczególnych elementów fabuły i jej tła, umiejętność traktowania pracy pisarskiej nie jako dodatku do codziennego życia, w tym również zawodowego, ale jako prawdziwy etat, czasem drugi, niekiedy tylko połowa. Pisanie bowiem nie jest rozrywką, nawet jeśli przynosi wiele satysfakcji i radości. Im bardziej ktoś mi wmawia, że pisze, bo przy tym odpoczywa, bo czasem ma wenę, bo zasiada do pisania tylko wtedy, gdy ma dobry nastrój, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie wie o pisaniu nic. I chyba zaczynam rozumieć problemy młodych autorów ze stworzeniem swojego pierwszego pełnowartościowego tekstu. Zbyt wielu z nich, podobnie jak ja, przez długi czas wierzy w to, że słowa napływają same a pomysły pojawiają się z niczego. Wiele racji mają natomiast ci, którzy uważają, że pisanie powinno być źródłem satysfakcji, ale wynikającej przede wszystkim z umiejętności docenienia własnego wysiłku włożonego w pracę.
Być może część z Was liczyła na to, że znajdzie tutaj serię przydatnych porad, nie gorzkie żale osoby, która sama nie potrafi się zmobilizować do działania. Mimo to mam nadzieję, że właśnie te gorzkie żale komuś się do czegoś przydadzą. Na przykład do samodzielnego przyznania się do winy. Do uznania swojego nieróbstwa za główną przyczynę niepowodzeń. Bo pomimo wielkiego rozdarcia mam jedną receptę na napisanie powieści kryminalnej. Trzeba siedzieć i pisać dopóki się całej powieści nie skończy.
Na zakończenie chciałam jeszcze raz powiedzieć, że ostatecznej recepty na napisanie powieści kryminalnej nie ma, bo ilu autorów, tyle wskazówek. Trzeba jednak umieć odróżnić te wartościowe od zupełnie nieprzydatnych. Ze swojego doświadczenia jako autora niedoszłego mogę powiedzieć tyle – na etapie początkowym dumę należy schować do kieszeni, zapomnieć o odpoczynku, każdą wolną chwilę poświęcić na poszukiwanie informacji, inspiracji, wiedzy. Dopiero gdy osiągnie się jej minimum można zasiąść do pisania. A jak się już siądzie, to nie wolno wstawać, bo chęć do pracy znika tak samo szybko jak nadzieje na jakikolwiek, chociażby najmniejszy sukces.
Sylwia Tomasik
Tekst ukazał się pierwotnie w serwisie Bookeriada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz