niedziela, 4 stycznia 2015

Przedpremierowo: Levi Henriksen "Śnieg przykryje śnieg"


Dan Kaspersen wraca do rodzinnej wioski. Sprowadza go tam wydarzenie tragiczne. Samobójcza śmierć brata, z którym wiązało go szczere i mocne uczucie. Brata, który był jego ostoją, jedynym prawdziwym wsparciem w momentach trudnych. Dan zakończył właśnie odbywanie dwunastoletniego wyroku za przemyt narkotyków. Dlatego tym trudniej jest mu znaleźć się na nowo w Skogli. Gdyby był tam brat...

Ale brata nie ma. Jest jego samobójcza śmierć, z którą Dan nie potrafi się pogodzić. Są ludzie, których nie widział przez ponad dekadę, a którzy okazują się przez ten czas żyć blisko Jakoba. Jest dom, jest gospodarstwo, o które trzeba zadbać. Są rzeczy brata, w których trzeba zrobić porządek. Rzeczy, które krok po kroku przybliżają Danowi postać jego brata. Danowi zawsze wydawało się, że wie o Jakobie wszystko, że zna go na wylot. Że nie da się zaskoczyć. Tym bardziej nagłe samobójstwo wydaje się Danowi mocno podejrzane.




Wiele o treści książki mówi jej tytuł. Zdarza się, że tytuł powieści nie mówi nic, z niczym się nie wiąże, albo też zdradza zbyt wiele. Tłumacze nie poszaleli w tym przypadku i przedstawili nam tytuł powieści Henriksena w formie mocno odpowiadającej oryginałowi. Co zatem mówi nam to, że "Śnieg przykryje śnieg"? Wydawać by się mogło, że w słowach tych nie ma nic szczególnego, zważywszy na to, że akacja powieści dzieje się w Norwegii, w rejonach, w których śnieg nie odpuszcza. A jednak. Gdyby akcja powieści działa się w Polsce, moglibyśmy powiedzieć, że śnieg przykryje brudy. Oczyści ulice. Oczyści nas. Ale nie w Skogli. Tam śnieg niczego nie maskuje. Jest cały czas. A gdy tylko pojawia się jakiś brud, jest widoczny jak na dłoni. To dlatego Danowi tak trudno jest dojść do oczyszczenia. Bo pojawiające się nowe fakty, padający świeży śnieg, nie przynosi ulgi.

Ciekawostka to zakładki, które zostały przez wydawnictwo dołączone do książki. Początkowo myślałam, że ułożone zostały przypadkowo, ale daty na nich umieszczone układały się chronologicznie. Jeszcze przed rozpoczęciem lektury przyglądałam się rysunkom na zakładkach (na każdej są inne) i próbowałam nakreślić prawdopodobny plan wydarzeń. A potem się okazało, że Henriksen wodził mnie za nos, bo właściwie nic z tego, co sobie zaplanowałam, nie okazało się prawdą. Fabuła jest poprowadzona naprawdę dobrze. Gubi czytelnika w przyjemny sposób.

Wydawnictwo Smak Słowa przyzwyczaja mnie powoli do tego, że książki, które dzięki niemu recenzuję, nie są zwykłymi kryminałami, nie nadają się do ułożenia na półce pomiędzy skandynawskimi klasykami. Trudno mi oceniać, czy są to książki lepsze, czy też gorsze, ale na pewno inne. Nie biega się za przestępcą, nie znajduje się kolejnych trupów. Bohater zmaga się z trudnościami, jakie stawia przed nim los, walczy z własną przeszłością, próbuje zrozumieć wydarzenia, które doprowadziły go do obecnej sytuacji. Rzeczywistość opisywana przez Henriksena jest plastyczna, prawdziwa, sprawia, że jesteśmy w stanie uwierzyć w opisywanie wydarzenia. I razem z Danem staramy się odnaleźć w nowej sytuacji, zrozumieć brata, przede wszystkim zaś siebie.

Sylwia Tomasik

Levi Henriksen "Śnieg przykryje śnieg", Sopot 2015

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Smak Słowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz