Recenzja czasopisma "Historie kryminalne" będzie bardzo krótka, podobnie jak moja przygoda z nim. Dlaczego? Pozwolę sobie przytoczyć kilka argumentów i już nigdy więcej po tę pozycję nie poprosić w kiosku.
"Historie kryminalne" kupiłam pierwszy raz, właśnie na potrzeby "tygodnia z czasopismami". Panią w kiosku poprosiłam, aby dała wszystkie pisma kryminalne, jakie posiada (za wyjątkiem jednego, ale o tym w podsumowaniu tygodnia na profilu na FB) i to też uczyniła. Teraz żałuję, że nie rzuciłam okiem na okładkę pisma zanim je kupiłam, bo może oszczędziłabym sobie tego zakupu widząc na dole okładki hasło "najbardziej poruszające historie zamieszczone w 2013 i 2014 r. w miesięczniku <Sekrety serca>". Nie tego się spodziewałam. Być może chłamu, ale nie odgrzewanego.
Ponieważ jednak słowo się rzekło, pismo się zakupiło, niezbyt chętnie przysiadłam do jego konsumpcji. W wyniku obserwacji, raczej nie konsumpcji, ponieważ dalej niż trzy akapity w głąb niemalże żadnego z tekstów nie byłam w stanie się zapuścić, ustaliłam, że: rzekomo prawdziwe historie (rzekomo) kryminalne pisane (rzekomo) przez czytelników w pierwszej osobie są nie tylko płytkie, ale przede wszystkim takie same. Wygląda to tak, jakby nad wszystkimi tekstami siedział jeden redaktor chcąc poprzez ich jakość pokazać swój stosunek do świata prasy, który nie pozwala mu się wybić ponad redakcję "Sekretów serca"; 8 stron krzyżówek może nawet może cieszyć, ale nie rozumiem dlaczego pomiędzy historiami kryminalnymi pojawiają się przy krzyżówkach fotografie rozczulających psiaków; różowa tonacja pisma to nie jest moja tonacja; wszystkie fotografie pochodzą z jednego banku zdjęć, a więc nie zawsze pasują do opisywanych wydarzeń.
Nic dodać, nic ująć, to pismo na pewno nie będzie moim ulubionym. Zagościło w moim domu po raz pierwszy i ostatni.
"Historie kryminalne. Sekrety serca - wydanie specjalne" nr 6 lipiec 2015.
Sylwia Tomasik
Sylwia Tomasik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz