wtorek, 17 listopada 2015

Anatomia Literackich Zbrodni 10. Od czego zacząć przygodę z kryminałem?

Jesień. Wieczory zaczynają się wcześnie, poranki następują późno. Za oknem ciemno, zimno, wieje i jeszcze do tego deszcz. Patrzysz na swoje ulubione książki. Znasz je już na pamięć i chociaż zawsze przynoszą ci taką samą radość, nie ma serca tego wieczoru sięgać po nie kolejny raz. Na najciekawsze nowości sezonu przyjdzie ci jeszcze poczekać kilka tygodni - ukażą się przed świętami. Co robić do te pory? W twojej głowie kiełkuje nieśmiały pomysł, ale nie wiesz, jak się zabrać do jego realizacji.

Jeśli tym pomysłem jest przeczytanie jakiegoś kryminału, a nie masz doświadczenia w tym gatunku i właśnie chciałbyś to zmienić, dobrze trafiłeś. Zastanów się, jakiego rodzaju rozrywki oczekujesz od kryminału i pozwól, że pomogę ci zrobić pierwsze kroki w zapoznawaniu się z tego rodzaju literaturą. Poniższe zestawienie udowadnia, że kryminał nie musi być nudny, nawet jeśli całe życie tak ci się wydawało. Zapraszam zatem do lektury! Przed nami 8 powieści, od których warto zacząć przygodę z kryminałem!



 
1. „Pole garncarza” Andrea Camilleri


Andrea Camilleri to włoski autor, który przypadnie do gustu wielbicielom poczucia humoru lekkiego, ale równocześnie na poziomie. „Pole garncarza” nie jest pierwszą powieścią z serii o pracy śledczej komisarza Montalbano, ale moim zdaniem najlepszą, dlatego warto od niej zacząć (jeśli jednak chcecie pozostać wierni chronologii, zapraszam do przeczytania „Kształtu wody”). Komisarz to postać niezwykle realistyczna, zmagająca się z bardzo ludzkimi problemami. W pracy zawodowej nie stawia czoła złoczyńcom nie z tej ziemi – to raczej przeciwnicy typowi dla włoski realiów, szczególnie zaś widoczne to jest w „Polu garncarza”. W recenzjach zapewne spotkacie się z opiniami, że komisarz Salvo Montalbano jest smakoszem, dlatego w każdej powieści znajdzie się opis dań jakimi się raczy. To prawda, ale nie stawiałabym tego za punkt przewodni programu powieściowego Camilleriego. To raczej smaczny deser. Danie główne, to przede wszystkim barwne poczucie humoru, zróżnicowanie psychologiczne bohaterów (widać to szczególnie w dialogach, bowiem każda z postaci inaczej operuje językiem). Poza tym powieści Camilleriego są stosunkowo krótkie, niezobowiązujące i zabawne, ale równocześnie nie budzą poczucia zmarnowanego czasu.


2. „Ptasznik” Mo Hayder


Powieść zdecydowanie dla miłośników mocnych wrażeń. Ludzka dusza kryje w sobie okropne tajemnice, a czegoś naprawdę przerażającego nie trzeba szukać w wyimaginowanych światach. Zło drzemie w ludziach, rozwija się powoli, w końcu prowadzi do czynów, które mogą się nie mieścić w głowie. „Ptasznik” to powieść o seryjnym mordercy, pierwsza jaką w życiu przeczytałam i moim zdaniem najmocniejsza. Nie znajdziecie tu latających w koło flaków i hektolitrów ludzkiej krwi rozlanej po ścianach. Będzie o wiele bardzie prozaicznie, bardziej realnie, bardziej przerażająco…


3.  „Morderstwo pod cenzurą” Marcin Wroński


Pierwsza powieść z cyklu retro, którego akcja dzieje się w przedwojennym Lublinie. Moim zdaniem Wroński nie ma sobie równych w tworzeniu scenerii retro i umiejscawiania w nich akcji kryminalnych. Sceneria Lublina jest odwzorowana w taki sposób, że nawet osoba, która nigdy w tym mieście nie była (na przykład ja) jest w stanie sobie je wyobrazić, uchwycić w myślach układ uliczek i razem z komisarzem Zygą Maciejewskim przemierzać miasto w poszukiwaniu mordercy lokalnego dziennikarza. Głównym bohaterem co jakiś czas przestaje być komisarz, a na pierwszy plan wysuwa się właśnie miasto. Jego zwyczaje, mieszkańcy, miejsca, w których spędza się czas wolny, relacje pomiędzy przedstawicielami różnych grup społecznych. „Morderstwo pod cenzurą” to jak podróż w czasie, którą polecam wszystkim miłośnikom rozrywki inteligentnej, wymagającej zaangażowania i świadomego czytelnictwa.


4. „Sprawa blondynki z podbitym okiem” Stanley Gardner


To z kolei pozycja dla miłośników starych amerykańskich filmów kryminalnych. Lubicie kino noir? Jego początki to ekranizacje powieści wpisujących się w nurt czarnego kryminału amerykańskiego. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji się z nim zetknąć lub wasze spotkanie z nim nie było satysfakcjonujące, spróbujcie z Gardnerem. Jest wspominany rzadziej niż Chandler, Hammett czy McDonald, ale równocześnie bardziej przyswajalny. Nie brak mu przy tym żadnych elementów charakteryzujących dobry kryminał: ponętne kobiety, zagadka zbrodni, odważni i męscy detektywi, brutalni, zdolni do wszystkiego przestępcy. „Sprawa blondynki…” wciąga i intryguje, jest przy tym lekka i urzeka prostotą.


5. „Imię róży” Umberto Eco


Zupełne przeciwieństwo prozy Gardnera, lektura dla czytelników świadomych i gotowych poświęcić na lekturę długie godziny. Powieść wielkiego znawcy literatury, miłośnika kryminałów i niekwestionowanego guru semiotyki. Powieść, która zmieniła światowy sposób patrzenia na literaturę kryminalną. Akcja „Imienia róży” dzieje się w średniowiecznym klasztorze, w którym dochodzi do serii tajemniczych zgonów wśród mnichów. Nie zawsze bogobojni boży słudzy są przekonani, że sprawcą zbrodni jest sam diabeł. Nie wierzy w to Wilhelm z Baskerville, franciszkanin, który przybył z wizytą do klasztoru i podejmuje się rozwiązania zagadki tajemniczych wydarzeń. Powieść została zekranizowana w 1986 roku i od tamtej pory uchodzi za kultową. Warto ją przeczytać, jednak nie dlatego, że jest tak popularna, ale dlatego, że stanowi świetny przykład na powieść inteligentną, z pomysłem, taką, która podnosi wartość czytelnika.


6. „Jaskiniowiec” Jørn Lier Horst


Powieść dla chętnych pierwszych wrażeń z kryminałem skandynawskim. Miałam do tego podgatunku wiele podejść, w większości nieudanych, ale Horst prezentuje swoją prozą coś zupełnie innego niż najbardziej poczytni pisarze Norwegii czy Szwecji. Możesz się słusznie obawiać, że w powieściach skandynawskich pojawi się nagromadzenie zjawisk kryminalnych, z którymi te charakteryzujące się bardzo niskim wskaźnikiem przestępczości kraje nie miewają styczności. U Horsta jest inaczej. Jego kryminalne zagadki opierają się na prawdziwych zjawiskach społecznych dotyczących Norwegii. Bohaterowie są plastyczni, mają swoje problemy, prawdziwe, nie oderwane od rzeczywistego świata. Przygodę z kryminałem skandynawskim po stokroć polecam zacząć właśnie od tego autora.


7. „Dom jedwabny” Anthony Horowitz


Kolejna pozycja to odwołanie do klasyki, czyli do Sherlocka Holmesa. Nie polecam zaczyniania spotkań z kryminałem od czytania opowiadań i powieści Arthura Conan Doyle’a, bo odkąd zajęłam się nim badawczo, wiem, że może wydawać się lekturą niezbyt lekką i przyjemną. Czasy się zmieniają, niemniej Sherlocka Holmesa warto znać. Na szczęście Anthony Horowitz zrobił kawał dobrej roboty i napisał nową część przygód detektywa (a potem jeszcze jedną – „Moriarty”), która jest dla współczesnego czytelnika o wiele bardziej przystępna, a przy tym w żaden sposób nie ujmująca dla Doyle’a, Holmesa czy Watsona. Jeśli chcesz zmierzyć się z klasyką kryminału, spróbuj jej najnowszego wydania.


8. „Noc w bibliotece” Agatha Christie


To ostatnia z moich propozycji, tym razem prawdziwa klasyka. Bez odkurzania i dostosowywania do współczesnego czytelnika. Powieści Christie tego nie wymagają, bo same z siebie są mało wymagające. Posiadają stały schemat wydarzeń, są stosunkowo przewidywalne, obserwuje się w nich powtarzalność niektórych motywów, co wynika z wielkiej płodności pisarskiej autorki – tworzyła na masę, trudno, aby gdzieś czegoś od samej siebie nie skopiowała. Wydaje mi się, że to właśnie w tym tkwi jej urok – w prostocie i przewidywalności zachowania bohaterów, która w połączeniu zaskakującymi i niekiedy odważnymi zagadkami, skutkuje przyjemną (po prostu przyjemną) rozrywką. 


Znaleźliście coś dla siebie? Miłej lektury!


Sylwia Tomasik



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz