Do lektury książki „Panowie Salem”
podeszłam z wielkim entuzjazmem, chociaż przeczuwałam, czym ten tytuł
może pachnieć. Kto zna twórczość, czy to muzyczną, czy filmową, Roba
Zombie, ten wie, że trzeba na wszelkie jej przejawy brać sporą poprawkę
dyktowaną wyznacznikami specyficznego stylu, jaki on preferuje. Trudno
wymagać, by ktoś, kto na co dzień jest przykładnym fanem muzyki
klasycznej, poezji śpiewanej czy chociażby kina Almodóvara, świata poza
nim nie widząc, przyjął efekty pracy Zombie z otwartymi ramionami i od
razu się w nich zakochał. Rob Zombie nie jest artystą szczególnie
płodnym. Zarówno krążki muzyczne jak i produkcje filmowe tworzy on dosyć
rzadko, zawsze jednak są one utrzymane na określonym poziomie
i w ramach określonego gatunku.
„Panowie Salem” najpierw zostali nam
zaprezentowani w wersji filmowej. Ja miałam szczęście nie widzieć
produkcji przed przeczytaniem książki, skoro jednak na wewnętrznej
stronie okład zobaczyłam kadr z filmu a w nim Sheri Moon, żoną Zombie,
która w jego filmach gra zazwyczaj główne role, pozwoliłam sobie na mały
przedsmak. Trailer zbyt wiele nie zdradzał, nakreślił twarze bohaterów,
scenerię i główny wątek. Przyznam, że było to dobre posunięcie, bo
chociaż miejscami tekst jest bardzo sugestywny a opisy szczegółowe,
to mając przed oczami filmowe podpowiedzi tego, co powinnam sobie wyobrazić w czasie czytania, książka okazała się przyjemnym doświadczeniem.
W tym miejscu sama się łapię za głowę
i zastanawiam: powiedziałam, że „Panów Salem” czytało mi się przyjemnie?
No tak, sama jestem zaskoczona. Nie dlatego, że wątpię w wyobraźnię
i zdolności pisarskie Roba Zombie i Briana Evensona. Obaj panowie już
niejednokrotne pokazali, że fantazja ich nie opuszcza. Dziwi mnie,
że taka dawka gore przyprawiła mnie o uśmiech zamiast bólu głowy,
ale jak już mówiłam, sięgając po „Panów Salem” trzeba być przede
wszystkim świadomym tego, że trup będzie ścielał się gęsto, kiszki
i flaczki będą wyłazić z zakamarków, a keczupowa krew zaleje podłogę aż
do poziomu kostek. Dobremu horrorowi w stylu gore po prostu nie można
odmówić tych wszystkich elementów. W „Panach Salem” nie brakuje ani
trupów, ani kiszek, ani krwi, zatem z czystym sumieniem mogę powiedzieć,
że to dobry horror utrzymany w tej specyficznej konwencji.
Myślałam, że o legendarnym Salem
napisano już wszystko. Mieliśmy „Czarownice z Salem”, „Miasteczko
Salem”, „Zaginioną księgę z Salem”. „Panowie Salem” to zatem coś nowego.
Dawne siły zostają uwolnione. Salem znowu staje się siedliskiem wiedźm
i czeka na ponowne nadejście Szatana. Wydawać by się mogło,
że w tej historii nie ma nic, co mogłoby czytelnika zaskoczyć, pisarski
duet „Zombie&Evenson” pokazuje, że nic bardziej mylnego. Salem
kojarzy nam się przede wszystkim z czarownicami – słusznie,
ale zapominamy przy tym, że w mieście tym mieszkańcy próbują prowadzić
normalne życie. Próbują, bo nie jest to łatwe, gdy każda jednostka jest
tylko pyłkiem na marynarce, które nosi słynne Salem. „Panowie Salem” być
może są lekturą lekko przewidywalną (ale każdy wie, że po ciszy
następuje burza a po deszczu słońce), mimo to nie doświadczyłam poczucia
zmarnowania czasu. Oderwałam się od życiowych problemów i mądrości
w bardzo lekki sposób.
Kto lubi serię „Mistrzowie Horroru”,
„Klasyki grozy” czy wszelkie inne, zarówno książkowe, jak i filmowe
antologie grozy, prozę Grahama Mastertona, Guy’a N. Smitha czy nawet
samego Stephena Kinga, ten powinien po „Panów Salem” sięgnąć. Jeśli
oczekujecie od literatury nauk moralnych, podpowiedzi w trudnych
życiowych wyborach, wsparcia duchowego – ta książka nie jest dla Was.
Ale jeżeli popieracie moje zdanie, że literatura popularna ma przede
wszystkim przynosić rozrywkę, to Rob Zombie i Brian Evenson postarali
się, by właśnie to dać swoim czytelnikom.
Na koniec parę słów na temat wydania.
Książka ukazała się na naszym rynku nakładem wydawnictwa Zysk. Chociaż
jest w miękkiej oprawie, to wydawnictwo nie poskąpiło miejsca
na marginesy wewnętrzne, zatem z otwieraniem i czytaniem nie ma
problemu. Radość przyniosły mi duże litery i wyraźne światło między
wierszami. Wydane jak najbardziej estetyczne i wygodne. Widać,
że przygotowane zostało profesjonalnie, brak jest błędów druku. Jestem bardzo zadowolona z książki i polecam
ją wszystkim, którzy nie boją się mocnych wrażeń, sugestywnych opisów
i spotkania z siłami piekielnymi, bo tego na pewno w „Panach Salem” nie
brakuje.
Sylwia Sulikowska
Recenzja ukazała się pierwotnie w serwisie Bookeriada.
Tytuł: "Panowie Salem"
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Miejsce i rok wydania: Poznań 2013
ISBN: 978-83-7785-242-2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz