czwartek, 20 listopada 2014

Marian Wańczkowski, Mirosław Lenart "Księga żałoby i śmierci"

Recenzja nietypowa, jak to to, co zazwyczaj dzieje się na Papierowym Mordercy, bo nie dotycząca powieści, ale leksykonu. Jak się okazuje, również śmierć ma swoje leksykony, które mogą zainteresować miłośników kryminałów. "Księgę żałoby i śmierci" otrzymałam w prezencie kilka lat temu i z powodzeniem zastąpiła ona czytany niejednokrotnie na wyrywki przed snem "Słownik wyrazów obcych". To pozycja, która ciekawi, uczy, zaskakuje, przede wszystkim oswaja nas z tym, co czeka każdego z nas, a o czym wielu wolałoby w ogóle nie myśleć.

Jestem niezwykle zadowolona z tego, że tego rodzaju książka wyszła spod piór polskich autorów, nie jest zaś efektem pracy jakiegoś zagranicznego autora, chociaż pewnie i takie pozycje byłyby ciekawe. Chodzi mi jednak o to, że nasi rodzimi autorzy postarali się o to, aby pośród łacińskich i greckich sentencji, czy też terminów medycznych, znaleźć miejsce na obfitą część folklorystyczną, która dotyczy naszego, polskiego podejścia do zagadnienia śmierci i żałoby.

Książka ta jest fascynującym zbiorem haseł związanych ze śmiercią i żałobą, które zostały zebrane na ponad 600 stronach. Do tekstu dołączona została niezbyt obszerna, ale na pewno wystarczająca dla osób, które zainteresują się tematem, bibliografia, która uwzględnia wiele polskich pozycji. Jeśli chodzi o zawartość leksykonu, to jest ona naprawdę imponująca i potrafi chwilami mocno zaskakiwać,okazuje się bowiem, że wiele z pojęć, które się w nim pojawiają, jest nam znanych z codziennych rozmów czy innych form posługiwania się językiem, jednak nie zdajemy sobie sprawy z ich pochodzenia, pierwotnego znaczenia.

Komuś mogło by się wydawać, że to książka dla "oszołomów", ale tak nie jest. Śmierć dotyczy każdego z nas, a "Księga żałoby i śmierci" pozwala ją lepiej zrozumieć, w szczególności jej społeczny i kulturowy wymiar.

Sylwia Tomasik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz