Zaatakował
od tyłu. Jedną rękę położył mi na ustach, drugą złapał w pasie
i przyciągnął do siebie. Dyszał mi w ucho. Trwałam w potrzasku, ale…
Nie mogłam
się nie zainteresować książką, której powyższy fragment został
zamieszczony na jej okładce. Dodatkowo na ostatniej stronie widnieje
pytanie: Co się stanie, kiedy zabijesz? Miłośnik kryminałów nie
mógł obok tej pozycji przejść obojętnie.
Obietnica historii pewnej zbrodni spisanej w pierwszej osobie skusiła mnie pomimo niepewności, którą wzbudzała postać autorki, która nie kryje się z tym, że jest feministką. Na mnie to słowo działa jak płachta na byka, dlatego do powieści podeszłam równocześnie z zaciekawieniem i sporą dozą rezerwy.
Obietnica historii pewnej zbrodni spisanej w pierwszej osobie skusiła mnie pomimo niepewności, którą wzbudzała postać autorki, która nie kryje się z tym, że jest feministką. Na mnie to słowo działa jak płachta na byka, dlatego do powieści podeszłam równocześnie z zaciekawieniem i sporą dozą rezerwy.
Stosunkowo
niewielką, ledwie dwustustronicową powieść, przeczytałam od ręki. Połowę
jeszcze w drodze z poczty, na której ją odebrałam. Okazała się bowiem
od pierwszych zdań bardzo wciągająca. Myślę, że w znacznej mierze jest
to zasługą pierwszoosobowej narracji, która nie pozwala czytnikowi
na chwilę wytchnienia – wszak razem z bohaterką musimy uciekać, poradzić
sobie z trudną sytuacją, jaką jest zabicie drugiego człowieka. Barbara,
główna bohaterka, zostaje napadnięta i w obronie własnej doprowadza
do czyjejś śmierci. Pomimo działania w obronie własnej, nie jest
w stanie logicznie myśleć i postanawia oddalić się z miejsca zdarzenia.
Ucieczka szybko przeradza się w walkę z demonami przeszłości.
Niestety
szybko okazało się, że kryminału w powieści jak na lekarstwo,
ale faktycznie nie można jej odmówić wysokiej jakości psychologizmu
sytuacji i postaci. Ponieważ książka skusiła mnie obietnicą zbrodni,
pomimo tego, że stanowi ona wyłącznie punkt wyjścia do dalszych
wydarzeń, nie wydarzenie centralne, to właśnie zdania z nią związane,
najbardziej zapadły mi w pamięć: Ponoć morderca zwykle wraca
na miejsce zbrodni, co wydaje się mało rozsądne. Zrozumiałam, dlaczego
to robi. Siła przyciągania była tak wielka, że przestałam z nią walczyć.
W trakcie
trwającej nie więcej niż dwie godziny konsumpcji książki zniknęłam
ze świata. Historia być może nie jest porywająca, po prostu zmagania
kobiety z przeszłością, próba ucieczki przed przyszłością, wyrównanie
rachunków z dawnymi znajomymi, ale jednak wciąga. Wciąga, ponieważ nie
jest rozwlekła, jest dynamiczna, pełna dialogów, wtrąceń narratorki,
czasem śmiesznych, czasem tak życiowych, że znamy je z własnego życia.
Nie ukrywam jednak, że nawet bez informacji o tym, że autorce bliska
jest myśl feministyczna, daje się to wyczuć z treści. Być może
upraszczam, ale zło tego świata zostało w powieści stworzone przez
mężczyzn, którzy piją, biją, molestują, mordują, zdradzają. Psychologia
kobiet być może i na piątkę, ale mężczyzn wymaga jeszcze dopracowania.
Podsumowując, książkę czyta się lekko, jej lektura sprawia przyjemność.
Niestety jest dość przewidywalna, ale z drugiej strony, czy to źle?
Hanna Samson "Patyk", Znak Litera Nova - Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2016, 205[1]s.
Hanna Samson "Patyk", Znak Litera Nova - Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2016, 205[1]s.
Sylwia Tomasik
Recenzja ukazała się pierwotnie w serwisie Bookeriada.
Mnie ciągle ciekawi dlaczego "Patyk"? Skąd taki tytuł? Póki co nikt mi nie odpowiedział na to nurtujące mnie pytanie. :)
OdpowiedzUsuńBohaterka wspomina, że w dzieciństwie kładła na drodze potoczku (no dobra, płynącej kałuży), który robił się w czasie deszczu, patyk i patrzyła, jak zmienia jego bieg. Patyk jest tu metaforą czegoś małego, z pozoru nieznaczącego, co odmienia bieg wydarzeń, kieruje je na inne tory.
UsuńNikt nie odpowiedział, może nikt nie czytał?
O! Dziękuję za wyjaśnienie! :)
UsuńNo właśnie pytałam tych, co czytali. Może po prostu nikt nie zwrócił na to uwagi, więc moje pytanie pozostawało bez echa. :)
Przy takiej marnej objętościowo książeczce i oczywistym odniesieniu do tytułu trochę to dziwne, że niby czytali, a nie wiedzą. Może udawali, że czytali?
UsuńPozdrawiam!