niedziela, 18 października 2020

Natalia Budzyńska "Ja nie mam duszy"

20 lipca 1869 roku. Kraków. Do Sądu Rejonowego wpływa anonimowe zgłoszenie. Dobra dusza informuje, że na terenie klasztoru karmelitanek bosych na Wesołej (wówczas były to tereny podmiejskie) przetrzymywana jest w nieludzkich warunkach zakonnica. Jak to mówią, szambo wybiło. Miasto oszalało, Kościół stanął pod ścianą. Kim była uwięziona w celi kobieta? Dlaczego ją zamknięto? Czy naprawdę była osobą chorą psychicznie, a jeśli tak, to dlaczego nikt nie udzielił jej pomocy? Na te i na wiele innych pytań stara się odpowiedzieć w swojej książce "Ja nie mam duszy" Natalia Budzyńska.

Z wydaną nakładem Wydawnictwa Znak książką wiązałam wielkie nadzieje. Jako rodowita krakowianka, która wychowała się dosłownie dwie ulice od klasztoru na Wesołej, posiadająca podstawową wiedzę na temat skandalu związanego z Barbarą Ubryk, po prostu musiałam ją przeczytać. Nie da się ukryć, kolokwialnie mówiąc - napaliłam się na nią. I chociaż początek, w którym Budzyńska pokusiła się o próbę odwzorowania stanu psychicznego zakonnicy, całkowicie odbiega od reszty tekstu, to odnajdujemy tam ciekawy zabieg. To coś na wzór strumienia świadomości, choć przedstawionego w trzeciej osobie. W dalszych częściach czeka na nas próba przedstawienia historii życia oraz choroby Anny Ubryk (Barbara to jej imię zakonne), ale dla mnie nie to okazało się najciekawsze. Najbardziej zainteresował mnie przekrój krakowskiego społeczeństwa. Autorka w interesujący sposób opisuje relacje zachodzące między mieszkańcami miasta a duchowieństwem, sposób działania organów ścigania i sądownictwa, a także warunki życia panujące w zakonie. Ciekawie przedstawia się również obraz psychiatrii drugiej połowy XIX wieku. Na tej płaszczyźnie książka okazała się być naprawdę satysfakcjonująca.

Brakuje mi natomiast dogłębnej analizy stanu psychicznego Barbary Ubryk. Rzecz jasna, w książce znajdziemy wiele przywołań świadków historii zakonnicy, którzy opisują jej zachowanie, niemniej pozostał mi po lekturze niedosyt. Dokumentacja ze szpitala się nie zachowała, a zakonnice do dziś milczą. Czy mimo to relacje wspomnianych świadków, zapiski prasowe, listy i inne źródła nie mogłyby się stać podstawą do wnioskowania dla współczesnych psychiatrów? Może wtedy zbliżylibyśmy się do odpowiedzi na pytanie o to, kto zawinił w przypadku Barbary. Niestety, odpowiedzi w "Ja nie mam duszy" nie znajdziemy. I właśnie ten brak rozwiązania sprawia, że odbieram książkę Natalii Budzyńskiej jako nieco przegadaną. Cytowania pojawiają się nader często, relacje potwierdzają się nawzajem, powielają informacje o poszczególnych faktach z życia zamkniętej w celi zakonnicy. Z czasem robi się to wręcz nudne, a kolejne rewelacje po prostu przestają szokować.

Niezwykle sugestywne są fotografie, ilustrujące życie zakonnic z Klasztoru Karmelitanek Bosych. Opisane przez autorkę książki jako pochodzące z przełomu XIX i XX wieku, w rzeczywistości zostały wykonane w 1904 roku, czyli kilka dziesięcioleci po tym, jak sprawa Barbary Ubryk wypłynęła na światło dzienne. Można jednak przypuszczać, że w czasie tym niewiele zmieniło się w regule i sposobie życia karmelitanek. Fotografie są naprawdę interesujące, a przy okazji niepokojące. Jestem przeciwniczką religii jako takich, niemniej jestem w stanie przymykać na nie oko tak długo, jak długo nie robią nikomu, także ich wyznawcom, krzywdy. Omawiana historia przyniosła wiele krzywd, nie tylko Barbarze Ubryk. Sensu nie widzę w tak surowych i oderwanych od rzeczywistości regułach zakonnych. A niepokój, który budzą u mnie zdjęcia sprzed ponad 115 lat, dotyczy braku pewności, czy przez ten czas coś zmieniło się w umysłowości karmelitanek. Nadal są zakonem klauzurowym i niechętnie utrzymują kontakt ze światem zewnętrznym. Być może ciągle są też całkowicie niepostępowe i zaślepione ideą izolacji.

Od opisywanych w książce wydarzeń minęło około półtora wieku. Mimo to klasztor karmelitanek bosych na Wesołej (dziś ulica Kopernika) wciąż nie chce ujawnić archiwów, które z pewnością wyjaśniłyby sprawę i ugasiły ciekawość ludzi. Historia Barbary Ubryk na pewno nie jest dla nich pozytywną reklamą. Powinny zabrać w tej sprawie głos. Nie robią tego bo boją się ostracyzmu, czy tego, że będą musiały przeprosić? Moim zdaniem przepraszać nie muszą, w Wiśle upłynęło wiele wody, a w murach klasztoru życie spędziło kilka pokoleń kobiet. Pozostaje jednak jeszcze jedna opcja. Być może zabroniono im wypowiadać się na ten temat. Fragmenty opisujące działania władz kościelnych w kierunku utrzymania sprawy w tajemnicy wydają się boleśnie i rozbrajająco podobne do tego, co dzieje się w Kościele dzisiaj. Jak widać, w pewnych kręgach metody się nie zmieniają.

Sylwia Sulikowska

Autor: Natalia Budzyńska
Tytuł: "Ja nie mam duszy. Sprawa Barbary Ubryk, uwięzionej zakonnicy, której historią żyła cała Polska"
Wydawnictwo: Znak
Miejsce i rok wydania: Kraków 2020
ISBN: 978-83-2405-906-5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz