Pod nazwą „Halt” mieści się ośrodek
leczenia uzależnień, w którym autor stawał na nogi po kolejnym alkoholowym
upadku. Uczył się nowego sposobu myślenia, walki z pokusami, wypracowywał w
sobie nowe, wolne od procentów nawyki. Analizował siebie, swoje zachowania,
uczył się o swoim problemie mówić. A jak już opanował podstawy i w swojej
niepewności czuł się na tyle silny, by swoją historią podzielić się z szerszym
gronem. „Halt…” nie jest powieścią, nie jest poradnikiem, nie jest także
dziennikiem. To właśnie tytułowe zapiski, które powstały jako kolejny krok terapii.
Nieco chaotyczne, raz odnoszące się do życia pod wpływem, innym razem do
procesu leczenia, potem mówiące o trudach życia w trzeźwości.
Lektura „Haltu…” jest przyjemnością perwersyjną. Opowieść o
alkoholizmie z założenia nie może mieć i nie ma w sobie nic miłego. A jednak każde
kolejne zdanie książki przynosiło mi coraz słodsze spełnienie. Skomplikowane konstrukcje
zdaniowe, wyszukane słownictwo, metafory i porównania, nawiązania do literatury
– to językowa pornografia, duchowa uczta, wobec której nie da się przejść
obojętnie.
Wysoce sugestywne, tętniące życiem fragmenty o mocno obrzydliwym
zabawieniu tak licznie pojawiają się w historii, że bez zastanowienia nazwę ją
prozą turpistyczną. Nie jest to tryskające sztuczną krwią gore, nie jest to opowieść
o gotyckim rodowodzie, ale budząca odrazę dokumentacja psychicznych i fizycznych
stanów, jakie towarzyszą alkoholikowi w kolejnych fazach jego uzależnienia i
leczenia. Poniżej krótki przykład tego obscenicznego festiwalu słowa.
Pragnął jakby wywlec się na lewą stronę, wypuścić z wnętrza otwartej głowy wszystkie rozpierające ją natręctwa, a potem uwolnić ciało od pożogi niezaspokojonego głodu – rwać włosy, drzeć pasy skóry i kawały mięsa, przeglądać je dokładnie w zakrwawionych dłoniach, dłubać palcami we wnętrznościach i wydrapywać paznokciami toksyczne komórki, wyciskać jad z zainfekowanych wągrów, rozdzierać żyły i filtrować płynącą w nich krew, oddzielając tę potrzebną do życia od tej, która pompuje tylko permanentny niepokój, nieznośną, łaskoczącą niecierpliwość, łechcącą pokusę autodestrukcyjnej perwersji.
Przez cały utwór, od samego tytułu, widać fascynację autora
Dostojewskim. Nie chodzi tylko o oczywiste nawiązania, cytaty i gry słowne, ale
o cały styl, w jakim „Halt…” został napisany. To opowieść pełna mroku, niepokojąca,
choć przerywana humorystycznymi wtrąceniami. To śmiech przez łzy, gorzkie i
dławiące, wypalające policzki. Chciałoby się powiedzieć, że stworzony przez
Zająca świat to próba odnalezienia w polskiej rzeczywistości pierwiastka
rosyjskiej, niespokojnej i brutalnej duszy, ale nie. Ten świat nie został
stworzony, ale po prostu opisany. Poza tym mamy niezliczone odwołania do Biblii, mitów,
klasyków światowej literatury – twór, który wyszedł spod pióra błyskotliwego,
inteligentnego człowieka.
Nie jest łatwo przejść przez „Halt…”, szczególnie gdy ma się za sobą trudne doświadczenia, niekoniecznie alkoholowe, ale prowadzące do takich samych stanów emocjonalnych, pełnych strachu, pustki, nienawiści. Choć umysł człowieczy jest skomplikowany, to jednak, jak to mówią, dwa razy koła nie wymyślisz. Wszyscy odczuwamy te same emocje, produkujemy te same hormony, biochemia naszego mózgu wykazuje ciągle te same zaburzenia, aby pod nazwą chorób psychicznych pchać nas do tych samych, niebezpiecznych, destruktywnych lub autodestruktywnych zachowań. Lektura opowieści Jakuba Zająca jest zatem dlatego trudna, że jest cholernie prawdziwa.
Optymizmem napawa fakt, że zdolny, wrażliwy i elokwentny
mężczyzna walczy z powodzeniem z uzależnieniem od alkoholu. Smutne wydaje się
jednak to, że abyśmy o nim usłyszeli, abyśmy mogli posmakować jego literackiego
kunsztu, musiał on najpierw zejść do trzeciego poziomu piekła. A stamtąd się
nie wraca, tylko wychodzi na zwolnienie warunkowe. J. - nie spapraj tego.
Serdecznie polecam. Warto.
Sylwia Sulikowska
Tytuł: Halt. Zapiski z domu trzeźwienia
Wydawnictwo: Black One media
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2020
ISBN: 978-83-955-044-33
Książka przeczytaną w dwa wieczory. Polecam czytelnikom a autorowi gratuluję odwagi pisania o trudnym temacie alkoholizmu. Pozdrawiam Kuba!
OdpowiedzUsuńDziękuję za pozostawienie komentarza. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńDziękuję za wspaniałą recenzję. Kłaniam się nisko.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba.
UsuńDygam w odpowiedzi :)