wtorek, 20 grudnia 2016

Przemysław Semczuk "Wampir z Zagłębia"

W Zagłębiu o Marchwickim słyszał chyba każdy, tak samo jak w Krakowie każdy wie, kim był Karol Kot. Seryjni mordercy mają to do siebie, że bardzo mocno wciskają się w lokalną historię, często stając się wręcz ważnymi elementami popkultury. Nie inaczej było i z Marchwickim, o którym napisano wiele artykułów, reportaży, kręcono filmy (fabularne i dokumentalne), poświęcono mu wiele uwagi, ale czy była to uwaga należyta? Skierowana na te aspekty sprawy Marchwickiego, które wymagają analizy? Przez lata natknęłam się na kilkanaście artykułów, które zadawały to trudne pytanie: czy Marchwicki naprawdę był wampirem z Zagłębia? Przemysław Semczuk zadając to pytanie nie stara się na nie odpowiedzieć na siłę. Przedstawia argumenty, cytuje akta, pozwala czytelnikowi na samodzielne wyrobienie opinii.
Myli się jednak ten, kto spodziewa się, że książka Semczuka jest historią zbrodni. Jest to historia procesu, który dotyczył Zdzisława Marchwickiego. Na okładce książki przytoczone zostały słowa Katarzyny Bondy, która powiedziała, że „bez tej książki nic nie wiecie o sprawie Marchwickiego”. To prawda. Czytałam o tej sprawie sporo zanim sięgnęłam po tekst Semczuka i wydawało mi się, że coś o niej wiem. Niestety, w tym myśleniu było zero prawdy, ponieważ wiedziałam tylko to, co podawały mi media, bez możliwości zweryfikowania ich słów w oparciu o materiał dowodowy w sprawie sądowej Marchwickiego, zapisy przesłuchań, zeznania świadków. Na tylnej okładce książki znalazło się zdanie „Przemysław Semczuk […] odkrywa nieznane dokumenty IPN i wyjaśnia jedną z największych tajemnic w dziejach polskiej kryminalistyki”. To nie jest jednak do końca prawda, ponieważ z przytoczonych przez niego dokumentów nadal nie wynika w sposób jednoznaczny, że to faktycznie Marchwicki jest winien śmierci 14 kobiet oraz usiłowania zabicia kolejnych kilku. Z jego reportażu nie wynika także, że wyniki śledztwa, protokoły przesłuchań czy dowody rzeczowe, takie jak pamiętnik Marchwickiego, zostały sfabrykowane, sam zainteresowany natomiast „wrobiony”. Dane nie są jednoznaczne i zagadka wciąż nie została rozwiązana.
Jeśli chodzi o treść książki, to na największą uwagę zasługuje materiał źródłowy, jaki został zgromadzony przez Semczuka, oraz dokonany wybór najważniejszych dokumentów pozwalających na przedstawienie procesu Zdzisława Marchwickiego. To właśnie proces jest w całym reportażu najważniejszy, a w ocenie tego, czy był on przeprowadzony rzetelnie, sprawiedliwie i bezstronnie pomóc mają nam liczne nagrania z sali sądowej, listy Marchwickiego, zeznania jego żony, akta prokuratorskie, doniesienia prasowe. Sprawa przedstawiona została z różnych perspektyw, dzięki czemu mamy możliwość poznania opinii samego Marchwickiego, milicjantów, którzy prowadzili sprawę „wampira”, kobiet, które przeżyły jego napaść, dziennikarzy a nawet samego sędziego. Wątpliwości każdego z tych ludzi stają się naszymi, my zaś musimy umiejscowić gdzieś pomiędzy nimi swoją własną opinię.
Poszukiwacze taniej sensacji niech sobie „Wampira z Zagłębia” odpuszczą. To raczej zbiór suchych faktów, ale przedstawionych w taki sposób, że człowiekowi chwilami brakuje tchu. Niektóre momenty, jak chociażby prolog, w którym opisana została wizyta autora na cmentarzu w Katowicach Panewnikach, zwalają z nóg. Przerażające jest to, że na każdym z cmentarzy może, właśnie w bezimiennym grobie, leżeć zbrodniarz, ktoś, kto wyrządził wiele zła, a my nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. To, co mnie poraziło, to fakt, że na tym samym cmentarzu, tuż obok Marchwickiego, spoczywa Bogdan Arnold, człowiek, co do którego winy wątpliwości nie było. Leżą w nieistniejącej kwaterze, kwaterze morderców. Spokoju czytelnikowi nie dają liczne rozbieżności w materiale dowodowym, na które zwraca uwagę Semczuk, jak chociażby całkowita odmienność stylu i jakości języka używanego w tekstach, które zostały napisane przez Marchwickiego lub zapisane jako transkrypcja jego zeznań – widać wyraźnie, które fragmenty zostały stworzone przez niego, a które wyszły spod pióra kogoś innego, kogoś zaznajomionego z techniką pracy milicji.
„Wampir z Zagłębia” to niewątpliwie perełka na rynku wydawniczym, jeśli chodzi o literaturę faktu zogniskowaną wokół seryjnych morderców. Przeprowadzone przez Semczuka śledztwo charakteryzuje bezstronność, zaś wszystkie stawiane przez niego opinie są podparte materiałem źródłowym. Książka jest interesująca i wciągająca ze względu na swój wysoki poziom, nie przyciągnie fanów krwawych opowieści o śmierci, chociaż posiada swoje naprawdę mocne fragmenty. Całość jest jednak doskonale wyważona, ze smakiem i powagą należytą w tak trudnej i skomplikowanej sprawie.

Sylwia Tomasik

Przemysław Semczuk, "Wampir z Zagłębia", Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2016.

Recenzja ukazała się pierwotnie w serwisie Bookeriada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz